wtorek, 5 sierpnia 2014

ŚWIĘTO KSIĄŻEK


W czerwcu spędziłyśmy prawie cały dzień na Paradzie Książek dla Dzieci zorganizowanej przez Kinder Boeken Museum w Hadze. Obejrzeliśmy ciekawe przedstawienia, a dzieci z otwartymi buziami słuchały fragmentów książek czytanych m.in. przez ich autorów.  Wzięliśmy też udział w zajęciach plastycznych - każde z nas ma własnoręcznie wykonaną zakładkę. Najstarsza córka zrobiła zeszycik, do którego, po odstaniu w dłuuugich kolejkach, zbierała podpisy pisarzy. Dziewczynki wzięły oczywiście z domu kilka książek, które teraz mają na pierwszych stronach dedykacje i autografy autorów.

Dla małych i dużych łowców autografów była to okazja spotkania z ulubionymi autorami:. Obecni byli: Jet Boeke (opowiadania o grubym kocie "Dikkie Dik" dla najmlodszych), Simon van der Geest ("Spinder", "Dissus" - dla lubiących się bać), Gerard van Gemert  ("Het geheim van de beschermengel" - dla fanów piłki nożnej), Paul van Loon ("Dolfje Weerwolfje" - o przygodach małego wilkołaka) i wielu innych. Łowcy postaci z książek mogły miały szansę na pamiątkowe zdjęcie z ulubionym bohaterem.
Niki Smit rozdaje autografy

Punktem kulminacyjnym Parady było ogłosznie laureatów nagrody dla autora najlepszej książki wybranej przez  Nederlandse Kinderjury. W kategorii 6-9 lat najwięcej głosów zdobyła książka "Elvis Watt, miljonair", której autorem jest Manon Sikkel. W kategorii 10-12 lat zwyciężyła książka Niki Smit "100% Coco" o "modzie, miłości i przyjciółkach", jak mówiła sama autorka.

Większość atrakcji miała miejsce w budynku Muzeum, część z nich, np. występy muzyczne, na placu przed gmachem. Na świeżym powietrzu można było coś przekąsić lub wziąść udział w warsztach tanecznych. Pogoda na szczęście dopisała. Było to prawdziwe świeto młodych czytelników. I okularników - będąc jedną z nich zauważyłam, że jeszcze tylu nie widziałam w jednym miejscu :) Za rok na pewno znowu się tam wybierzemy!

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

SZKOŁY W HOLANDII

Pierwsze nasze wakacje w Holandii szybko minęły i musiałam rozejrzeć się za szkołą dla dzieci. Właśnie przeprowadziliśmy się do innej części miasta i nie mieliśmy pojecia gdzie co jest. Znalazłam więc szkołę jak najbliżej domu - założyłam, że czasem dzieci będą musiały same, pod opieką najstarszej córki, iść do szkoły lub z niej wracać, a chciałam, żeby te wyprawy były krótki i bezpieczne.

W Holandii trudno jest załatwić jakąkolwiek sprawę "od ręki" - niezbędne jest umówienie się na spotkanie, najlepiej telefonicznie. Nieświadoma tego po prostu poszłam do najbliższej szkoły z pytaniem, czy mogę zapisać dzieci. I zostałam umówiona na konkretny dzień i godzinę, by wypelnić niezbędne formularze i tego zapisu móc dokonać. To się tu nazywa "afsprak" :)

Z przyjęciem najmłodszych dzieci nie było większego problemu - maluchy szybko "chwytaja" nowy język. Jednak przed zapisaniem mojej dziesięcioletniej córki dyrektor szkoły miał pewne opory (ja też) - ledwo znała angielski, a przecież zajęcia są po niderlandzku. Jednak dał się uprosić, na próbę, i tak moje najstarsze dziecko wylądowało w grupie (klasie) 6. Cała trójka miała w czasie szkolnym dodatkowe zajęcia z języka, ale tylko dla najmłodszych była to metoda skuteczna.

Najstarsza córka spędziła tam pół roku, głównie słuchając i nie biorąc za bardzo udziału w lekcjach. Przez ten czas poznałyśmy lepiej miasto i udało mi się znaleść szkołę przeznaczoną dla dzieci uczących się dopiero holenderskiego. Tam, jakby ktoś dziecku dał klucz, po dwóch tygodniach zaczęła mówić po niderlandzku! Przeskoczyła w ten sposób dzieci uczące się w tej szkole od paru miesięcy i z klasy dla osób początkujących przeszła do klasy, gdzie nauka toczyła się w zwykłym trybie holenderskim.

W Holandii dzieci zaczynają naukę już w wieku 4 lat. Chociaż przez pierwsze dwa lata jest to bardziej zabawa niż nauka i dzieciaki nie siedzą w ławkach. Poważna nauka zaczyna się w grupie 3 i trwa do grupy 8, która kończy szkołę podstawową. Po niej młodzież uczy się w college'u - ale to jeszcze przed nami :)

SZKOŁA, NAUKA, WAKACJE

SZKOŁA, NAUKA, WAKACJE

Hura! Wakacje! Moje dzieci dokładnie je sobie zaplanowały :)

Przez pierwsze dwa tygodnie skorzystają z poleconych mi przez znajomą "półkoloni" - dzieci wyjeżdżają co rano do pełnego atrakcji (baseny, place zabaw, karuzele itp.) kompleksu za miastem, wracają popołudniu. W zeszłym roku spóźniłam się, ale w tym pamiętałam, że do ok. 20 czerwca trzeba sprawę zarezerwować na stronie http://jvadenhaag.jimdo.com/. Koszt: między 27,- a 70,- euro za tydzień za 1 dziecko. Taryfa zależy od dochodu i ew. posiadania Ooievaarspas - karty uprawniającej do zniżek w wielu miejscach.

Ponadto co roku uczniowie dostają przed wakacjami Vakantiepas - książeczkę z kuponami zniżkowymi na baseny, parki rozrywki, muzea itp. Moje najstarsze dziecko postanowiło w tym roku zwiedzić jak najwięcej miejsc, więc wakacyjny kalendarz pęka w szwach. Jest tam też kilka darmowych atrakcji, w tym interaktywne muzeum, czy warsztaty kreatywne. Miasto organizuje również w okresie wakacji ciekawe koncerty, festiwale, pokazy sztusznych ogni na plaży. Poza tym baseny podlegające miastu przez wakacje pobierają od dzieci tylko 1 euro za wejście.

W miastach w Holandii widać wyraźnie, że dzieci są brane pod uwagę: jest tu mnóstwo świetnie wyposażonych placów zabaw i naprawdę rozległych parków pełnych miejsc na pikniki (gdzie można również grillować), płytkich jeziorek dla ochłody. Większość dzielnic w mieście ma także "minifarmę", gdzie dzieci mogą pogłaskać, wyczesać i pokarmić zwierzęta gospodarskie - niby niewiele, ale spotkanie z kozą, owieczką, koniem czy królikiem to dla maluchów to prawdziwa frajda!

Nuda nam nie grozi!
Miłego wypoczynku!

DZIEŃ Z DZIEĆMI W MIEŚCIE

Tutaj, nawet nie chcąc ruszać się z miasta, można z dziećmi miło spędzić czas. Niemalże w każdym mieście są parki, czasem wielkości sporego lasku, w którym i dzieci, i dorośli znajdą coś dla siebie.

My wybraliśmy się dziś do parku blisko domu i "zaliczyliśmy" tylko kilka z jego atrakcji. Pograłyśmy w minigolfa i odwiedziłyśmy jeden ze znajdujących się tam sporych placów zabaw. Pół dnia minęło nie wiadomo kiedy. Po drodze mogłyśmy popatrzeć na pasące się za ogrodzeniem łanie i rogacze podobne do danieli. Kawałek dalej znajduje się mała farma ze zwierzętami gospodarskimi. Jest też kilka miejsc, gdzie można kupić lody, napoje czy kawę. A jeśli dzieci zgłodnieją, przy wyjściu z parku można zmówić dla nich frytki, bądź inne przekąski.

Nie dałam się dzieciom zaciągnąć na tzw. skałki, po których uwielbiają skakać, gdyż jest to okazja do przypadkowego zsunięcia się z kładki, do płytkiej co prawda, ale niezmiennie mokrej wody. A na tę ewentualność się nie przygotowałam - ręczniki i ubrania na zmianę zostały w domu.

Często korzystamy z basenu przy parku (w wakacje dzieci płacą tylko 1 euro za wstęp), przy którym znajduje się kolejna atrakcja: wąskotorówka. Zawsze są tam kolejki - dzieci pchają się do wagoników po 10 razy i nigdy im się to chyba nie znudzi.


Całe rodziny korzystają z placów piknikowo - grilowych, które zwłaszcza w weekendy są pełne osób lubiących taki sposób spędzania czasu na świeżym powietrzu. Pełne uroku są też ławeczki m.in. w zakątku różanym, czy nad dwoma znajdującymi się w parku jeziorkami. Podczas naszych pierwszych wizyt zaskoczyły nas króliki kicające po trawnikach. Nie zawsze uda się nam je dostrzec, ale dzieci wytężają wzrok w poszukiwaniu swoich ulubieńców. No, i oczywiście wśród drzew fruwają niewielkie zielone papugi.
Dzień w mieście nie musi być nudny :)

niedziela, 3 sierpnia 2014

NIEDZIELA W MADURODAMIE

Plan wakacji sporządzony przez moją córkę nie jest co prawda realizowany dokładnie, ale to przecież plan :) Dziś udało się nam dotrzeć do Madurodamu - miniaturowej Holandii. Fajnie poczuć się olbrzymem :) W jednym miejscu obejrzałyśmy większość ciekawych miejsc tego kraju. Przyjemnie było zauważyć: "O! Tam przecież byłyśmy!" Ale większość z tych miejsc jeszcze przed nami - kilka z nich wybrałyśmy już na następne wyprawy.

Starsza córka koniecznie chciała zostać na chwilę DJ-em - i udało się jej! I to na "wielkim" koncercie. Z mini fabryki holenderskich chodaków dzieci na pamiątkę otrzymały (za 1 euro) po parze ceramicznych bucików. Dla jednej z dziewczynek samochód dostawczy przywiózł co prawda pęknięty "klomp", ale bez problemu wymieniłyśmy go na całą parę w sklepie z pamiątkami - obsługa jest przygotowana na takie przypadki, a dziecko szybko odzyskało uśmiech. Kolejną pamiątką są broszki - bukieciki tulipanów, które dostałyśmy prosto z taśmy ze szklarni przy polach kwiatowych.

Młodsze dzieci miały tam frajdę na placu zabaw dla małych piratów, ale dużo radości sprawiły im również  zabawy z wodą. Z zainteresowaniem puszczału łódki po "kanale" obserwując, które śluzy muszą zostać przez nie otwarte, by ta mogła swobodnie dotrzeć do celu. Współpracowały też zgodnie zatykając przecieki w grobli, przy czym śmiechu było co nie miara, gdy nagle były mokre. A film z "lotu" nad miniholandią przysłany nam na maila oglądały już chyba ze trzy razy. Każdemu mogą sprawić dużo radości interaktywne miejsca w tym miejscu, które dodatkowo można potem obejrzeć w przesłanych na e-maila plikach. Jak np. pocztówki, które można potem przesłać znajomym.